Toruńskie legendy- sposób na zwiedzanie z dzieckiem
Toruń to miasto idealne do rodzinnych wycieczek z dziećmi. Mnóstwo zabytków i to wszystkie w obrębie starówki. Nie potrzebne są męczące dojazdy. Do tego wiele atrakcji jest dostosowanych dla dzieci. Jak choćby Muzeum Piernika, gdzie maluchy same upieką tradycyjnego toruńskiego piernika. Z miastem związane są ciekawe legendy. Zbieramy je w jednym miejscu. To znakomity pomysł na zwiedzanie z dzieckiem. Przetestowaliśmy to. Wiadomo, bajka to bajka, a nie suche daty, nazwiska i wydarzenia.
Jak powstała nazwa miasta?
Przed wiekami, dawno temu, kiedy jeszcze nikt nie znał Minecrafta…dobre wprowadzenie do opowieści to połowa sukcesu. Dzisiaj trudno zaciekawić młodego widza! W odległych wiekach istniało miasto położone nad wielką rzeką. Rycerze w płaszczach z czarnym krzyżem zbudowali zamek, mury obronne i liczne baszty. Jedna z nich stanęła tuż przy rzece.
– Cześć nieznajoma- zagadała trochę z nudów, a trochę z ciekawości, co tam słychać w dalekim świecie?
Przecież rzeka płynęła przez odległe krainy i dużo słyszała oraz widziała. Tak rozpoczęła się znajomość. Oparta głównie na ploteczkach. Wszyscy przecież wiemy, co kobiety lubią najbardziej. Wiemy również, czym często kończą się takie znajomości. Baszta poczuła się zazdrosna. Zadarła nosek i milczała jak zaklęta. Rzeka nie odpuszczała. Zaczepiała i próbowała zagadać, ale wszystko na nic. W końcu rzeka się wzburzyła. Poziom wody się podniósł i zaczął podmywać basztę. Przerażona baszta prosiła:
-Przestań, bo runę!
-To ruń, to ruń, to ruń -niewzruszona rzeka wołała, a wzburzone fale podmywały brzeg. Rozmowę usłyszało dwóch wędrowców i nazwało miasto Toruń.
W Toruniu do naszych czasów przetrwały mury obronne i dziewięć baszt. Nie wszystkie są położone nad rzeką, ale warto je odwiedzić. Spacer po Bulwarze Filadelfijskim to też ważna część poznawania miasta. Przed wiekami znajdował się w tym miejscu port rzeczny. Pierwsze plany przekształcenia tych terenów w miejsce rekreacyjne pojawiły się już w XIX wieku, ale kompleksowej przebudowy dokonano dopiero w latach 70. XX wieku.
Herb Torunia
Dawno temu żył sobie pewien zakonnik. Wiódł spokojne i bogobojne życie, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło. Objawił mu się anioł i zapowiedział straszne wydarzenia. Za grzeszne życie na mieszkańców Torunia miały spaść nieszczęścia. Zakonnik szybko poinformował mieszkańców o zbliżającej się katastrofie, lecz nikt mu nie uwierzył. Wszyscy drwili z niego, a dzień katastrofy się zbliżał. Biedak cierpiał straszne katusze, a wszyscy doskonale się bawili. Anioł zlitował się nad nim i pokazał ludziom przerażające znaki wielkiej katastrofy. Z miasta miał nie zostać kamień na kamieniu. Poskutkowało. Mieszkańcy nawrócili się, wskoczyli w worki pokutne i każdego dnia odprawiali mszę świętą. Bóg był niewzruszony i grzmiał – za późno! Torunianie postanowili ufundować dzwon, który miał im przypominać o grzechach, których się dopuszczali. Wielki dzwon zawisł na kościele farnym. Bóg się zlitował i klęski odwołał. Zesłał też anioła, który miał bronić miasta.
Anioł w herbie miasta pojawił się w roku 1470 i zagościł w nim na długie wieki. Po rozbiorze Polski w roku 1793 zastąpił go orzeł pruski. Po odzyskaniu niepodległości anioł powrócił. Warto wspomnieć, że anielska ochrona jest skuteczna. Miasto z wielu kłopotów wyszło obronną ręką i nie zostało zniszczone, dlatego możemy podziwiać tak dużo zabytków. Herb miasta najlepiej podziwiać nad głównym wejściem do Ratusza Staromiejskiego.
Słynne toruńskie pierniki
To już trzecia legenda i ciągle nie mamy historii miłosnej. Czas to nadrobić, przecież opowiadamy również dla dziewczyn, a przecież bez romantycznych opowieści możemy stracić wielu słuchaczy. Do dzieła. Przed wiekami żył sobie młody piekarczyk Bogumił, który pracował u mistrza Bartłomieja. Ten miał przepiękną córkę. Młodzieniec zakochał się po uszy. Wkrótce zauważył, że nie jest obojętny dziewczynie. Ta wodziła za nim wzrokiem i czerwieniła się przy każdym spotkaniu. Lecz wspólna przyszłość nie była pisana zakochanym. Dziewczyną interesował się bogaty wdowiec z sąsiedztwa. Obsypywał ją prezentami i kosztownościami. Zgadnijcie, kto był faworytem na męża w oczach ojca. Musicie wiedzieć, że to były okrutne czasy dla zakochanych. O małżeństwie decydowali rodzice i uczucie nie miało wówczas znaczenia. Perły i pełna sakiewka to był wtedy podstawowy argument. Zrozpaczony i zakochany młodzieniec chodził na łąkę, zbierał kwiaty dla ukochanej. Był smutny, ponieważ przeczuwał, że ojciec córki nie zgodzi się na ślub.
Pewnego dnia zauważył w strumieniu tonącą pszczołę. Uratował jej życie i pomógł wejść na brzeg. Wtedy nastąpił cud. Owad zamienił się w królową krasnoludków. Bogumił dojrzał także oddział malutkich rycerzy. Młodzieniec ukłonił się pięknie, jak wypadało w towarzystwie królowej. Wtedy nieznajoma przemówiła – jesteś dobrym człowiekiem, dlatego zdradzę ci pewien sekret. Dodaj do ciasta piernikowego miodu. Po chwili królowa krasnoludków zamieniła się w pszczołę i odleciała w stronę nieba. Poszybował za nią rycerski orszak, również przemieniony w owady. Bogumił przez moment zastanawiał się, czy nie był to sen, ale zaintrygowany postanowił skorzystać z podpowiedzi. Wrócił do piekarni mistrza Bartłomieja i zabrał się za przygotowanie ciasta na pierniki. Oprócz stałych składników i przypraw dodał trochę miodu. Wszystko w tajemnicy przed mistrzem. I wtedy nadeszła sensacyjna wiadomość. Do Torunia zbliżał się król.
Wizyta była okazją do pochwalenia się swoimi wyrobami. Wszyscy rzucili się do pracy. Młodzieniec był przerażony. Jeśli porada królowej okaże się wielkim błędem, jego szef może się ośmieszyć i popaść w niesławę. Na wyrobienie nowego ciasta było za późno. Pierniki z miodem były już w piecu. Następnego dnia w Toruniu pojawił się król. Na rynku czekały stoły zastawione przeróżnymi pysznościami. Król spacerował i próbował różnych produktów. Sięgnął po pierniki z miodem. Uśmiech zachwytu pojawił się na jego twarzy. – Kto wypieka tak przepyszne pierniki? – zapytał. Mistrz Bartłomiej wskazał na swojego pracownika. Król zamówił dużą ilość pierników i spytał, czego w zamian Bogumił żąda. Młodzieniec bez namysłu odpowiedział, że nie marzy o żadnych skarbach i szczęście da mu jedynie ślub z córką piekarza. Król bez namysłu zarządził weselisko. Bogumił dostał rękę ukochanej, a miód na stałe zagościł w piernikowych przepisach.
Toruń piernikiem żyje. Znajdziecie go na każdym rogu. Sklepów sprzedających pyszne pierniki jest mnóstwo. Do tego Muzeum Piernika i Muzeum Żywego Piernika, gdzie odbędziecie prawdziwą podróż w czasie i zajrzycie do średniowiecznego warsztatu oraz XIX wiecznej fabryki. Weźmiecie również udział w warsztatach i wykonacie swojego piernika według tradycyjnej receptury.
Żywe Muzeum Piernika, ul Rabiańska 9. Godziny otwarcia: Muzeum czynne jest od poniedziałku do niedzieli od 10:00 do 18:00 (ostatni pokaz rozpoczyna się o godzinie 17:00). Interaktywne pokazy rozpoczynają się o pełnych godzinach. Kasę biletową otwierają 15 minut przed każdym pokazem. Ceny biletów: normalny 34 zł, ulgowy 29 zł. Uwaga – warto bilety rezerwować wcześniej. Strona Internetowa Muzeum Żywego Piernika.
Muzeum Toruńskiego Piernika, ul Strumykowa 4. Godziny otwarcia: Od 1 maja do 30 września:: wtorek – niedziela w godz. 10.00-18.00; od 1 października do 30 kwietnia-:wtorek- niedziela w godz. 10.00- 16.00. Ceny biletów: na ekspozycje bilet normalny 21 zł, ulgowy 16 zł. Na ekspozycje i warsztaty wypieku piernika – bilet normalny 35, ulgowy 21. W środę wstęp wolny, ale nie obejmuje warsztatów. Strona Internetowa Muzeum Toruńskiego Piernika.
Krzywa wieża
Dawno temu na toruńskim zamku mieszkało dwunastu rycerzy zakonnych, którzy ślubowali czystość. Oj kochani moi młodzi słuchacze nie o wodę i mydło w tym przypadku chodziło. Rycerze oddali się bogu i przysięgli, że nie będą mieli żony i nigdy się nie zakochają. Ale wiadomo serce nie sługa, a i niewiasty mają swoje sztuczki. Odważni, silni i przystojni mężczyźni przyciągali wzrok kobiet. Jeden z rycerzy wyszedł z zamku i w drodze na targ spotkał piękną dziewczynę. Wystarczyło jedno spojrzenie i zakochał się.
Pewnie znacie już to uczucie? Młodzi spotykali się potajemnie, ale każda tajemnica w końcu zostaje odkryta, W dzisiejszych czasach rycerz trafiłby na strony gazet plotkarskich. Kiedyś było inaczej. Do tego przysięga to była rzecz święta. Kobieta dostała 25 batów (rozumiemy, że za kuszenie prawego rycerza) ten natomiast miał wybudować wieżę, która miała odbiegać od pionu tak, jak życie rycerza odbiegało od zasad zakonnego życia. W ten sposób powstała Krzywa Wieża.
Krzywą Wieżę można zwiedzać. W środku znajduje się wystawa poświęcona dawnym rzemiosłom. Z tarasu na piętrze spojrzycie z góry na zabytkową ulicę. Krzywa Wieża to również doskonały test na sprawdzenie, czy nie mamy złych czynów na sumieniu. Wystarczy oprzeć się plecami o mur i docisnąć do niego pięty. Potem trzeba wyciągnąć ręce przed siebie i utrzymać równowagę przez kilka sekund. Ostrzegamy to zadanie bardzo trudne i podstępne.
Krzywa Wieża, ul Pod Krzywą Wieżą 1. Godziny otwarcia: codziennie 10.00-18.00. Bilety wstępu: normalny 12 zł, ulgowy 8 zł.
Legenda o flisaku, żabach i czarownicy
Ciekawe, dlaczego tak późno w naszych opowieściach pojawia się czarownica? Przecież to ulubionya bohaterka legend. Spieszmy się to naprawić. Dawno temu czarownica pojawiła się pod bramami miasta, ale nie została wpuszczona do środka. Rozgniewać wiedźmę to głupi pomysł. Przekonał się o tym burmistrz miasta i torunianie. Rozwścieczona czarownica rzuciła klątwę i miasto nawiedziła plaga ropuch. Były wszędzie i strasznie utrudniły życie. Wyobrażacie sobie wielkie, pokryte krostami, obrzydliwe żaby? Ohyda! Nikt nie miał pomysłu, jak pozbyć się żab. Burmistrz wyznaczył nagrodę i obiecał rękę córki. Wtedy pojawił się biedny flisak Mateusz. Stanął na rynku i zaczął grać na skrzypcach. Chłopak miał talent. Mieszkańcy słuchali jak zahipnotyzowani. Słuchały też żaby. Chłopak nie przestając grać, poszedł w stronę bramy i wyprowadził ropuchy poza miasto. Zgarnął nagrodę i rękę pięknej dziewczyny. Żyli długo i szczęśliwie (tak przynajmniej wypada napisać na zakończenie bajki). A żaby zostały poza murami miasta na bagnie.
Fontannę z flisakiem i żabami dzisiaj możemy podziwiać na rynku. Pogłaskanie żaby podobno ma magiczną moc, jaką nie wiemy. Próbujcie!
Legenda o kalendarzu
Jesteśmy na rynku, tuż obok ratusza, więc warto wspomnieć o kolejnej legendzie. Dawno temu burmistrz Mateusz postanowił rozbudować ratusz. Miała powstać wyjątkowa budowla. Pomysłów było wiele, ale wygrał projekt architekta Jakuba. Zaproponował powstanie budynku służącego jako całoroczny kalendarz. Jedna wysoka wieża oznaczała rok, 4 niższe to pory roku, 12 dużych sal oznaczało miesiące. Były też 52 pokoje wskazujące liczbę tygodni. 365 okien oznaczało ilość dni w roku, ale pojawił się problem z rokiem przestępnym. Sprytny architekt szybko znalazł rozwiązanie. Zaproponował co 4 lata wybijanie w ścianie dodatkowego okna, a potem zamurowanie go.
Wieża i cztery wieżyczki na ratuszu przetrwały. Ile budynek ma okien? To zadanie dla wytrwałych.
Kot, który bronił miasta
Są w bajkach wojownicze żółwie Ninja, może być i kot, a przynajmniej ma go Toruń. Mieszkańcy poznali go jako najbardziej leniwego z toruńskich kotów. Zamiast łapać myszy, wolał spacery ze strażnikami po miejskich murach. Od nich zawsze dostał coś do jedzenia. Jednak kiedy Szwedzi zaatakowali miasto, leniwy kot zamienił się w najbardziej walecznego obrońcę. Rzucał się z pazurami na napastników i nie pozwalał im wejść na mury. Atak został odparty, a kot został bohaterem.
Na cześć wojowniczego kota, cztery baszty otrzymały nazwy: Koci Łeb, Koci Ogon, Kocie Łapy i Koci Brzuch. Do naszych czasów przetrwał tylko Koci Łeb. Basztę można podziwiać przy ulicy Podmurnej 74.
Legenda o blaszanym kocie
Jest też druga opowieść o kocie. Też związana z wojskiem. Przed wojną w kamienicy na rynku mieszkał Józek, właściciel pięknego kota. Kiedy wybuchła wojna chłopak pojechał na front. Niestety zginął. Kot natomiast codziennie wchodził na dach i wypatrywał swojego pana. Podobno w pewien letni dzień łapy zwierzęcia przykleiły się do rozgrzanej, roztopionej smoły na dachu i tak kot pozostał na szczycie kamienicy do dziś.
Blaszanego kota możecie wypatrzeć na dachu kamienicy rynek Staromiejski 8. Fotka może nie jest zbyt widowiskowa, ale opowieść o kocie odkładających Szwedów bardzo rozbawiła naszego malucha.
Legenda o kucharzu Jordanie
W tej opowieści usłyszycie także o zniszczeniu zamku krzyżackiego. W roku 1454 Torunianie w końcu postanowili zrobić porządek z Krzyżakami. Gdy na zamku odbywała się uczta, mieszkańcy przygotowywali się do ataku. Czekali na znak od kucharza, który miał obserwować krzyżaków i dać znać, kiedy pijani zasną. Jordan wdrapał się na wieżę i wywijał chochlą zagrzewając mieszkańców do ataku. Walka była krótka. Torunianie postanowili raz na zawsze zniszczyć zamek. Podłożono ładunki i zapalono ląd. Niestety biedny kucharz nie zdążył zejść z wieży i siła eksplozji wyrzuciła go wysoko w powietrze. Wylądował na Bramie Chełmińskiej, skąd zdjęli go powracający z bitwy mieszczanie. Na bramie powieszono tabliczkę z wizerunkiem dzielnego kucharza.
Brama Chełmińska została rozebrana w roku 1889. Zamek Krzyżacki został rzeczywiście zniszczony w roku 1454. 4 lutego mieszkańcy Torunia jako mieszkańcu Związku Pruskiego rozpoczęli oblężenie twierdzy. Komtur Albrecht Kelb poddał zamek i otworzył bramy krzyżackiej siedziby. Rada miejska natychmiast zdecydowała o jego wyburzeniu, aby uniemożliwić w przyszłości trzymanie wojsk w obrębie miasta.
Zamek Krzyżacki, ul Przedzamcze 3. Godziny otwarcia: od poniedziałku do wtorku w godz. 10.00-18.00. Ceny biletów: normalny 20 zł, ulgowy 8 zł. Strona Internetowa – Zamek Krzyżacki.
Toruń zwiedzaliśmy na zaproszenie Lokalnej Organizacji Turystycznej Toruń oraz organizacji Mój Toruń. Bardzo dziękujemy za podpowiedzi i inspirację. Trafiliśmy w sam środek niesamowitych upałów. Nasz Maks tak wykorzystywał częste przerwy.