PoznańWielkopolskie

Fort VI w Poznaniu

fort pruski poznań festung pousen fortyfikacje podróże zwiedzamy

 

 

Pamiętam jak w czasach studenckich, na przełomie lat 80 i 90 bardzo popularne były wycieczki do bunkrów w okolicach Międzyrzecza. Nie istniało jeszcze muzeum, a zwiedzanie odbywało się na własną rękę, po partyzancku. To całej akcji dodawało niesamowity dreszczyk emocji. Interneru jeszcze nie było, wiadomości i plany MRU krążyły z rąk do rąk. Każda nowa wyprawa mogła zweryfikować plany albo dorysować nowe korytarze. Wtedy byłem tam tylko raz, jakoś chodzenie w wilgotnych i ciemnych korytarzach nie bardzo mnie kręciło. Co ciekawe studenci z Poznania wyjeżdżali do Międzyrzecza ignorując zupełnie przeszłość swojego miasta, a mamy się przecież w tej dziedzinie czym się pochwalić. Wszystko to dzięki pruskiej idei przekształcenia miasta w twierdzę. Moda na tropienie śladów pruskich fortyfikacji zaczęła się znacznie później. Dzisiaj, głownie dzięki pracy pasjonatów, możemy urządzić prawdziwą eskapadę po pruskich fortach. Niestety władze miasta cały czas nie czują klimatu i nie widza, że inwestycje w forty i całoroczne udostępnienie ich do zwiedzania znacznie, by podniosła wartość turystyczną miasta. Niestety Poznań cały czas kojarzy się tylko z koziołkami na wierzy ratuszowej, rogalami świętomarcińskimi i o zgrozo – galerią handlową Stary Browar. Chyba pokutuje strach przed reklamowaniem tego, co w Poznaniu zbudowali Niemcy, a szkoda ponieważ pruska idea Festung Posen była unikatowa w skali Europy. W dzisiejszych czasach turyści poszukują takich oryginalnych atrakcji.

Fortów w dobrym stanie zachowało się kilka. Można zwiedzać je przez cały rok, po uprzednim umówieniu zorganizowanej grupy.

Jednak najlepszą okazją do obejrzenia fortyfikacji są akcje specjalne, organizowane od czasu do czasu w Poznaniu. Jedną z nich są Dni Twierdzy Poznań. W sierpniu w tym roku mieliśmy już piątą edycję. To znakomita okazja, by w dwa dni odwiedzić prawie wszystkie ważne forty. Zobaczymy wtedy liczne grupy rekonstrukcyjne w akcji, zjemy grochówkę, postrzelamy z wiatrówki, zobaczymy wystawę militariów.

Fortyfikacje były budowane z myślą o obronie przed Rosjanami, w XIX wieku granica między Niemcami a Rosją przebiegała zaledwie 60 kilometrów od Poznania. Fortyfikacje w czasach pruskich nie doczekały się chrztu bojowego. W zasadzie cała inwestycja nigdy nie została wykorzystana, co prawda w 1945 roku Niemcy dzięki nim bronili się skuteczniej przed wojskami sowieckimi, ale przecież II Wojna Światowa pod względem wojskowym to już zupełnie inna bajka. Forty w stylu poznańskim nie miały zbyt dużego znaczenia militarnego.

Moją rodzinkę namówiłem na zwiedzenie Fortu VI przy ulicy Lutyckiej. Maks jest jeszcze za mały i nie czuje klimatu, nie miałem wsparcia z jego strony, a żona to chyba już wiecie jak zareagowała na ten plan. Ale nie było źle, maluch dzielnie biegał po słabo oświetlonych korytarzach. W pewnym momencie zorientował się, że podłoga i ściany pokryte są warstwą białego tynku i bardzo łatwo zabrudzić całe ubranie. Ta zabawa bardzo mu się spodobała.

Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około półtoragodzinny, to niestety było zbyt długo jak na cierpliwość 1,5 rocznego dziecka. Na szczęście okazało się, że można odłączyć się od grupy i zakończyć zwiedzanie własnym tempem. Niecierpliwie czekam aż Maksymilian podrośnie i złapie militarnego bakcyla, będzie pretekst, by zobaczyć wszystkie stare forty w Poznaniu.

Fort VI można zwiedzać w każdą ostatnią sobotę miesiąca, ale grupy zorganizowane mogą liczyć na wejście po uprzednim umówieniu telefonicznym. Więcej szczegółów znajdziecie na oficjalnej stronie Fortu VI.