Dubrownik
Dubrownik przez lata skutecznie konkurował z Wenecją. To była zacięta walka o handel, ilość statków i wielkość przewiezionych towarów. Pojedynek zakończyło odkrycie Ameryki i zmiana głównych szlaków handlowych. Dzisiaj walka trwa dalej, ale tym razem o turystów. To absolutnie najważniejsze miejsce do zobaczenia w Chorwacji. Niestety położone na samym południu kraju i trochę kilometrów trzeba pokonać, by tutaj dotrzeć. Wybudowanie autostrady biegnącej przez całą Chorwacje w zasadzie rozwiązało problem, dlatego nie rozumiemy dlaczego wielu turystów z Polski, choć spędza tutaj kolejne wakacje, ciągle jeszcze do Dubrownika nie dotarło. Może działa zasada- najlepsze zostawmy sobie na koniec? Albo też odstrasza sława najdroższego miasta w Chorwacji? Dla osób przyjeżdżających do Dubrownika największym problem może być znalezienie parkingu. Nie dosyć, że są strasznie drogie, trzeba się liczyć z wydatkiem 40 złotych za godzinę, to do tego bardzo trudno o wolne miejsce. Na szczęście nie jest to zbyt rozległe miasto. Nam udało się znaleźć miejsce na parkingu przed marketem – darmowe, ale za to do zabytkowego centrum czekał nas piętnastominutowy spacer. To naprawdę nic strasznego, a przy okazji można poznać prawdziwy charakter miasta, bez turystów i całego tego udawania. Już same okolice marketu i jego wnętrze trochę powiedziały nam o prawdziwej Chorwacji. Sklep był brudny i obskurny. Nasze Lidle i Biedronki przy nim to bardzo ekskluzywne sklepy. Na parkingu, z boku marketu, wykorzystując sklepowe wózki, bezdomny zbudował sobie legowisko.
Na starówkę dotarliśmy kierowani licznymi drogowskazami. By dotrzeć na płytę starego miasta, musieliśmy pokonać schody, miały chyba z trzysta stopni. Taka przeprawa na turystów czeka z każdej strony, normalnie to może być nawet miłe doświadczenie, uliczki są wąskie i klimatyczne, w kamienicach znajdują się sklepiki i knajpki. Z dzieckiem na ręku i wózkiem nie było już tak fajnie, ale w przeciwieństwie do Korczuli, tutaj pokonujemy przeszkodę tylko raz, potem wszystkie zabytki są na tym samym poziomie.
Zwiedzić wszystkie atrakcje w jeden dzień to tutaj raczej misja niewykonalna, ale nigdy w naszych podróżach nie stawiamy sobie takiego celu. Tym bardziej teraz, kiedy jest z nami synek. Muzea raczej odpuszczamy. Szukamy miejsc klimatycznych i cały czas dużo fotografujemy.
Dubrownik w wyścigu o turystów dostał od filmowców prawdziwy prezent. Umieszczenie tutaj akcji serialu „Gra o tron” to dla miasta strzał w dziesiątkę. Sami byliśmy ciekawi, czy odnajdziemy w tym miejscu klimat zapamiętany z ekranu. Pod tym względem trochę byliśmy zawiedzeni. Owszem w wielu miejscach znajdują się firmowe sklepy z gadżetami związanymi z kultowym serialem i powieścią, ale to raczej wszystko. Po powrocie do pensjonatu i zajrzeniu do internetu, wszystko się wyjaśniło. W necie bez problem można odszukać zdjęcia zrobione przez fanów. Porównanie kadrów z filmu z fotkami zrobionymi przez turystów pokazuje jak wielka była interwencja grafików komputerowych. Jednak nie zmienia to faktu, że Dubrownik to wyjątkowo oryginalne miasto. Niestety ze względu na Maksa musieliśmy zrezygnować z wycieczki na mury obronne, na których jest bardzo tłoczno i czeka mnóstwo schodów do pokonania. Zwiedzanie Dubrownika każdy musi robić swoim tempem. Nic na siłę i w pośpiechu, to miasto idealnie się do tego nadaje. Sztukmistrzów, grajków, cyrkowców, żołnierzy w historycznych mundurach znajdziecie tutaj mnóstwo. Nie zapomnijcie o Wielkiej Fontannie Onufrego, podobno skosztowanie z niej wody przynosi szczęście. Bez obaw, woda pochodzi w wodociągów i jest zdatna do picia. Zresztą fontanna została wybudowana w 1438 z okazji zakończenia budowy wodociągów.
Warto również zajrzeć do budynków zakonu franciszkanów, by zobaczyć najstarszą w Europie aptekę. Powstała w roku 1317 wykorzystując dogodne statuty Republiki Dubrownickiej, która co prawda oficjalnie przyjęła religię wyznania rzymskokatolickiego, ale zapewniła sobie wiele przepisów pozwalających zachować lokalne zwyczaje.
Starówka po wojennych zniszczeniach została odbudowana, w przeciwieństwie do Mostaru, nie natrafimy na ślady wojny. Za to w jednej z galerii oglądać można fotografie z czasów konfliktu i ocenić wielkość zniszczeń. Wiele fotek przypomina zniszczoną przez Niemców Warszawę, z tą tylko różnicą, że zdjęcia są kolorowe.
Dubrownik opuszczamy z pewnym niedosytem. Mieliśmy zbyt mało czasu na zwiedzanie.
Dubrownik jak i całą Chorwację oraz Bośnię Hercegowinę zwiedzaliśmy podróżując autem. Z Polski jest trochę kilometrów do pokonania, ale dla osób, które zamierzają dotrzeć do wielu atrakcji i zabytków to najlepszy sposób. Porady, podpowiedzi i aktualne ceny winiet i autostrad znajdziecie w artykule – “Do Chorwacji samochodem”