Góra Świętej Anny
Góra Świętej Anny była jednym z głównych punktów naszej wycieczki w okolice Opola. Wzniesienie, które kiedyś było wulkanem, kusiło nas od dawna. Kiedy zaczęliśmy zbierać informacje o tym miejscu i natrafiliśmy na skalny amfiteatr, to wiedzieliśmy, że to będzie udany wypad.
Wzniesienie ma wysokość 408 m n.p.m. Niby nie wiele, ale podczas naszej wizyty odbywał się tu wyścig kolarski. Obserwując sportowców, było widać, że można tu się nieźle zmęczyć.
Wyścig trochę pokrzyżował nam palny. Wjazd samochodem na szczyt góry był zamknięty. Musieliśmy zostawić auto na parkingu i dalej pójść pieszo. Okazało się, że wyszło to nam na dobre, ponieważ dzięki temu zobaczyliśmy dodatkowo kilka fajnych miejsc.
Początkowo przez las szliśmy starą brukowana drogą. Klimat był niesamowity.
I tak trafiliśmy na Dolinę Krowioka, gdzie znajduje się dawne wyrobisko z najstarszymi w tym regionie skałami wapiennymi. Las bukowy dopiero budził się po zimie do życia. Soczysta zieleń była jeszcze delikatna. Zafascynowała nas duża ilość hub w ty miejscu i to gatunku w dziwnym białym kolorze.
Droga do amfiteatru prowadziła pod górę. Trochę po zimie jeszcze nierozchodzeni trochę się zasapaliśmy. Przez moment myśleliśmy, że pogubiliśmy drogę. Od tej strony nie było żadnych oznaczeń i drogowskazów.
Jednak kamienne schody prowadzące w dół w środku lasu przekonały nas, że idziemy w dobrym kierunku.
Niemiecki amfiteatr
Za moment byliśmy na miejscu. Amfiteatr robi olbrzymie wrażenie. Do tego pośród skalnej budowli sami. Mak wdrapał się na podium i zaczął sprawdzać akustykę. Jego głośne „echo” niosło się z wielką siłą.
Obiekt mieścił 50 tysięcy widzów, niektórzy twierdzą, że wchodziło tu nawet 100 tys. osób. Wybudowali go Niemcy po zwycięskiej bitwie poswatania śląskiego. Budowę rozpoczęto w roku 1921, a ukończono w roku 1938. Był to jeden z największych amfiteatrów w Europie. Na otwarciu miał być obecny Adolf Hitler, ale ujawniono próbę zamachu i ostatecznie wizytę odwołano. Znajdowało się tu także mauzoleum poległych powstańców niemieckich. Armia Czerwona wysadziła go w powietrze. Po wojnie zbudowano mauzoleum ku czci poległych polskich powstańców. Taka już jest ta nasza historia.
Przy okazji warto wspomnieć, że po dawnym kamieniołomie zachował się jeden piec do wypalania wapna.
Tuż za pomnikiem polskich powstańców znajduje się parking. To informacja dla leniwych. Do samego amfiteatru można w zasadzie pojechać autem.
Minęliśmy parking i poszliśmy drogą w stronę wioski Góra Świętej Anny. Miejscowość nosi tę samą nazwę go wzniesienie, trochę to mylące.
Na wzniesieniu znajduje się kościół i klasztor franciszkanów. Pierwszy kościół w tym miejscu powstał w 1480 roku i był pod wezwaniem świętego Jerzego. Jednak na początku XVII wieku trafiła tu rzeźba z drewna lipowego św. Anny Samotrzeciej i dlatego zmieniono również patrona.
Cudowną figurę można podziwiać dzisiaj na głównym ołtarzu.
Klasztor stał się miejscem licznych pielgrzymek. Wokół kościoła znajduje się droga krzyżowa. Poszczególnie stacje niestety pod względem artystycznym pozostają wiele do życzenia. Wykorzystanie betonowych kręgów kanalizacyjnych niezbyt pasuje do tego miejsca.
Ciekawsze są liczne kaplice rozrzucone po wzgórzu. Powstała specjalna droga, której pokonanie zajmuje około dwóch godzin.
Ze wzgórza obok kościoła rozciąga się ciekawy widok na okolicę. Udało nam się upolować taki trochę paskudny obrazek. Szkoda, że w bezpośredniej bliskości terenów zielonych znajduje się taki producent zanieczyszczeń.
Rezerwat geologiczny
5 lat temu na Górze Świętej Anny przybyła nowa atrakcja. W nieczynnym kamieniołomie powstała ścieżka dydaktyczna. Fani geologii będą zachwyceni. Rzadko w którym miejscu występuje tak wielka obfitość różnych skał. Wszystko przez działalność wulkaniczną. Magma, mieszając się ze skałami wapiennymi, doprowadzała do tworzenia nowych skał. Nie chcemy was zanudzać fachowymi nazwami. To atrakcja może zainspirować do zainteresowania geologią. Na miejscu znajdziemy wiele tablic informacyjnych. Nasz Maks zaczął wyszukiwać oryginalnie wyglądające kamienie. Każdy był inny, różniły się kolorem, fakturą i ciężarem.
Zjeżdżając z Góry Świętej Anny, zatrzymaliśmy się jeszcze na poboczu, żeby zrobić fotkę z rzepakiem w roli głównej. Pogoda była trochę mglista i deszczowa, ale wyszło wyjątkowo kolorowo.