Site icon GRAFY W PODRÓŻY

Łysica

 

Relacja z Gór Świętokrzyskich trochę przeleżała w archiwum w oczekiwaniu na publikację. I o to przyszedł czas, by pochwalić się zdobyciem przez naszego dwulatka pierwszego szczytu z Korony Gór Polskich. Śmiejąc się, układamy taki plan- dwa lata – Łysica, trzy lata- Śnieżka, cztery lata- Rysy. Czy się uda? Zobaczymy, na razie nasz maluch dzielnie maszeruje pod górę. Powiecie 613 m n.p.m. – co to za wysokość, czy to jest wyzwanie? Macie rację, niektórzy mówią, że to żadne góry, ale prawda jest taka, że spacer na Łysicę wcale taki łatwy nie jest. Wszystko komplikują olbrzymie głazy, po których prowadzi końcowy odcinek szlaku.

Wędrówkę zaczynamy od miejscowości Święta Katarzyna. Tutaj bez problemu znajdziecie parking i to darmowy, dlatego w poprzednim tekście o ruchomych wydmach W Łebie tak narzekaliśmy na koszty.
Przechodzimy przez drewnianą bramę do Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Normalny bilet wstępu kosztuje 7 zł, ulgowy 3,50 zł.
Na zboczach góry rośnie las. Idziemy w przyjemnym cieniu, a promienie słoneczne na ziemię docierają tylko małymi rozbłyskami. Utrudniają fotografowanie, ale za to tworzą fajny klimat.
Początkowo zdobywanie góry wygląda na zwykły spacer. Droga ma minimalne nachylenie. Teren jest podmokły, więc w wielu miejscach idziemy po wygodnych drewnianych kładkach.

 

 

Pierwszy przystanek robimy szybko. Wszystko za sprawą małej polany, na której stoi piękna drewniana kapliczka zbudowana w XIX wieku. Jednak źródła historyczne mówią, że pierwsza kapliczka w tym miejscu powstała 1642 roku.
Budynek jest naprawdę niewielki. Do środka wejść nie można, ale przez ażurowe okna z ciekawością oglądamy wnętrze. Trzeba chwilę poczekać, aż oczy przyzwyczają się do półmroku. Maks nie ma cierpliwości. Zresztą wypatrzył już kolejną atrakcję i biegnie w jej stronę.

 

 

Maksa zaciekawiło małe oczko wodne. To Źródełko św. Franciszka. Woda, według miejscowych wierzeń, ma moc leczenia oczu. Legenda mówi, że wszystko za sprawą łez wylanych przez dziewczynę opłakującą śmierć siostry.

 

 

Oznakowanie szlaku na Łysicę określa czas dotarcia – 1 godzina. Spoglądając na Maksa i jego tempo wędrówki, początkowo sądzimy, że bez problemu zmieścimy się w godzinę. Niestety droga pod nogami powoli się zmienia. Kiedy robi się stromo, wędrujemy po ziemno-drewnianych schodach, ale prawdziwe kłopoty zaczynają się, kiedy pojawiają się skały.
Nie są to charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich gołoborza. Duże kamienie, po których stąpamy, są mocno osadzone w podłożu. Jednak dla Maksa to prawdziwe wyzwanie. Oczywiście na pytanie „chcesz na apka?” reaguje nerwowym kręceniem głowy. Jest w okresie, kiedy wszystko musi zrobić sam. Potrzebny jest dłuższy odpoczynek, by maluch nabrał sił.

 

Lekcja wychowania

Wspinając się w górę, a w zasadzie skacząc z kamienia na kamień, podsłuchaliśmy pewną rozmowę między matką a córką. Dziewczyna w wieku około 13 lat szła zagapiona w ekran telefonu komórkowego, stukała coś na klawiaturze. To był cud, że nie zaliczyła jeszcze upadku. Matka widzą to, odzywa się:
– Kochanie proponuję ci odłożyć komórkę.
To „proponuję” mówi bardzo dużo o dzisiejszych rodzicach.

 

 

 

 

Blisko szczytu wystarczy trochę zejść ze szlaku, by zobaczyć gołoborza. Rumowisko skalne zbudowane jest tylko z dużych odłamków skał. Bez udziału piasku i żwiru jest bardzo niestabilne.

 

 

 

 

Szczyt góry posiada dwa wierzchołki, stąd turyści bardzo często zbyt szybko świętują zdobycie Łysicy. Najpierw wychodzą na Skałę Agaty (608 m n.p.m.), by po chwili zorientować się, że trzeba po wielkich głazach podejść jeszcze kilka metrów. Na szczycie Łysicy stoi replika pamiątkowego krzyża z 1930 r. oraz pozostałości wieży triangulacyjnej.
Dziwny to szczyt, kto wspina się z myślą o super widokach, będzie rozczarowany.

 

 

 

 

Nam wędrówka w górę zajęła jakieś 1,5 godziny. Za to w dół Maks pędził jak szalony. Trzymany za rączki skakał z kamienia na kamień. Drogę powrotną zrobiliśmy w 40 minut. To była super wycieczka, a Maks miał siłę jeszcze się uśmiechać.

 

 

Exit mobile version