PolskaŚląskie

Nikiszowiec przyciąga coraz więcej turystów

Osiedle robotnicze dla górników kopalni “Giesche” wybudowane w latach 1908-1918 na potrzeby koncernu górniczo-hutniczego Georg von Giesches stało się atrakcją. Już dawno zostało wpisane na listę zabytków i przyciąga coraz więcej turystów.

Osiedle cały czas pełni rolę mieszkaniową. Przy głównym placu, gdzie znajduje się kościół, restauracja i kilka sklepów nastawionych na przyjezdnych, turystów jest mnóstwo, ale wystarczy wejść w boczną uliczkę lub zajrzeć na podwórka i przeniesiemy się w inny świat. Tu życie toczy się innym rytmem. Mieszkańcy w oknach, dzieci na placu zabaw, schnące pranie na linkach, nieufnie zerkający na nas czarny kot. Wydaje się, że zaraz zobaczymy tłumy zmęczonych górników wracających po szychcie do domu. W ciemnej bramie grupa amatorów tanich alkoholi rozprawia się z kolejką butelką. Nie ma wiatru i dym papierosowy pozostaje w tunelu. Mieszkańcy nas nie zauważają. Jesteśmy dla nich przezroczyści. Kolejni szaleńcy, którzy pofatygowali się przez pół Polski, by zobaczyć zwykłe szare osiedle mieszkaniowe, ale te budynki z czerwonej cegły nie są zwykłe.

Tu rządzi cegła. Wszystkie budynki są z niej wykonane. Osiedle zaprojektowali architekci Emil i Georg Zillmannowie z Charlottenburga, autorzy zabudowy Giszowca. Trzeba przyznać, że odwalili kawał dobrej roboty. Zadbali nawet na ozdoby, które miały urozmaicić geometryczną i powtarzalną strukturę domów podzielonych na kwartały. Oczywiście również powstały z cegły. Mamy wykusze, portale, łukowe obramowania okien, a nawet mozaiki ułożone z cegły. Zachowała się także stara linia elektryczna z porcelanowymi izolatorami.

My zwiedzaliśmy po południu. Włóczyliśmy się po osiedlu aż do zachodu słońca. Cegły oświetlone czerwono pomarańczowymi promieniami słońca nadały jeszcze bardziej tajemniczego klimatu budynkom. Wyprowadzić z dzielnicy auta i można kręcić sceny do filmy “Peaky Blinders” Dodatkowy element ozdobny to pasy pod oknami albo gzymsami koloru intensywnej czerwieni. Na fotografiach wyszło to nawet trochę nienaturalnie.

Nikiszowiec

Osiedle powstało na początku XX wieku, kiedy koncern Georg von Giesches Erben rozpoczął wydobycie w węgla na nowym polu górniczym. Niemiecka nazwa osiedla Nickischschacht pochodzi od najbliżej znajdującego się szybu kopalnianego Nickisch, który został tak nazwany na cześć jednego z członków spółki – barona Friedricha Nickisch von Rosenegka. Nikiszowiec to spolszczona wersja oryginalnej niemieckiej nazwy osiedla. Wybudowano trzykondygnacyjne bloki w kształcie czworoboku z wewnętrznymi dziedzińcami. Mieszkańcy mieli do dyspozycji chlewiki, gdzie hodowali zwierzęta, komórki i piec do wypieku chleba. Na jednym z takich podwórek zaskoczyliśmy dzieci podczas zabawy, a w zasadzie kłótni. Sypały się młodzieżowe przekleństwa, aż uszy puchły. W pewnym momencie jedna z dziewczynek uciszyła towarzystwo – cicho, turyści idą! Nie jest chyba łatwo mieszkać w takim miejscu.

Na osiedlu powstało około 1 000 mieszkań, Kwartał mieszkalny składał się ze 165 mieszkań. Typowe mieszkanie składało się z 2 pokoi z kuchnią i miało powierzchnię około 63 m². Po wojnie osiedle należało do kopalni Wieczorek. W wielu miejscach zachowały się historyczne tabliczki z tamtego okresu. W roku 1960 Nikiszowiec został włączony do Katowic.

Nikiszowiec

Kościół św. Anny w Nikiszowcu

Projekt przygotowali ci sami architekci. Budowę rozpoczęto mniej więcej w tym samym czasie, ale wybuch I wojny spowodował wstrzymanie prac. Budowę ukończono dopiero w roku 1927, wtedy Nikiszowiec był już polski. Neobarokowy kościół świetnie wkomponował się w przestrzeń osiedla. Z zewnątrz wydaje się o wiele mniejszy, dopiero po wejściu zobaczyliśmy, jak duży jest to kościół i do tego wysoki. Zadzieraliśmy głowy, żeby obejrzeć malowidła na suficie i olbrzymi żyrandol.

Wieża ciśnień na osiedlu Nikiszowiec

Wieża ciśnień powstało około 1910 roku. Mało znaleźliśmy informacji na jej temat. Po II wojnie należała do kopalni Wieczorek. Kilka lat temu kupił ją prywatny inwestor. Pojawiły się ambitne plany zbudowania w niej obserwatorium astronomicznego. Na planach chyba się skończyła. Budynek stoi niezabezpieczony. Informacja dla odważnych i trochę lekkomyślnych – można na nią wejść. Przyznamy się – u nas jedna osoba też nie mogła się powstrzymać. Chyba domyślacie się kto?