Pobiedna, szalony naukowiec i domy przysłupowe
Jesteśmy na Łużycach u podnóża Gór Izerskich. Natrafiliśmy na zabytkowy pałac, którego historia nas zaintrygowała. Im więcej szukaliśmy informacji o wsi Pobiedna, tym bardziej byliśmy zafascynowani. Odwiedziliśmy kilka miejsc, w których pozostały już tylko ruiny budynków, świadczące o bogatej historii tej miejscowości. Zniszczona wieża kościoła z XVII wieku, obok cmentarz z XIX wiecznymi. Wszystko tonie w zieleni. Na skraju lasu mury wysokiej wieży. Turystów nie ma albo przechodzą tuż obok, podążając na górski szlak. Odkrywamy zapomniane miejsca i przybliżamy lokalną historię.
Historia Wigandsthal
Osadę w roku 1667 założył Wigand von Gersdorf. Było to miasto górnicze dla prześladowanych w Czechach protestantów. Na północy od dawna istniała wieś Unięcice, ale została wchłonięta przez miejscowość górniczą, która rozwijała się szybko po odkryciu złóż cynku. Uzyskała nawet prawa miejskie, które utraciła w XIX wieku. Nazwę otrzymała od imienia założyciela. Dzisiejsza nazwa pochodzi od rosyjskiego słowa pobieda, czyli zwycięstwo. Do wsi Armia Czerwona wkroczyła w ostatnim dniu wojny. Trochę pokazuje to, na jakim końcu świata jesteśmy. Swoją drogą, może warto wrócić do starej historycznej nazwy
Remont w pałacu
Nasza historia w Pobiednej zaczęła się od tego zabytku. Przejeżdżając przez miejscowość, wypatrzyliśmy wysoki murowany mur. Za nim musi być park i pałac – stwierdziliśmy. Mieliśmy rację, w samym centrum wioski mur był o wiele niższy i dojrzeliśmy zniszczony budynek. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że coś się tu dzieje. Budynek zabezpieczony, teren czysty, trawa skoszona, ale jak się potem okazało, remont idzie dość opieszale. Nie krytykujemy! Wiemy, że to są olbrzymie pieniądze. Trzymamy kciuki i kibicujemy. Niestety nie udało się nam skontaktować z właścicielem, więc z prawdziwego zwiedzania nic nie wyszło
W przeszłości w tym miejscu stał drewniany dwór. Prawdopodobnie wybudowano go w roku 1608. Jednak został zniszczony przez pożar. Potem majątek wielokrotnie zmieniał właściciela. Był nawet zlicytowany za długi, trwała wojna trzydziestoletnia. Nie był to dobry czas dla inwestycji. Nowy dwór postawiono w roku 1660. Chyba nie była to zbyt okazała rezydencja, ponieważ kolejny właściciel Adolf Traugott von Gersdorf rozebrał ją i postawił nowy pałac, który możemy podziwiać obecnie. Budowę rozpoczęto w roku 1767 i trwała tylko 14 miesięcy. Wynik imponujący. Rezydencja została postawiona według projektu Konrada Gotthelfa Rothe nadwornego budowniczego z Drezna. To przykład skromnego rokoko. Na piętrze znajdowała się olbrzymia biblioteka, w której zgromadzono 12 tys. tomów.
Naukowiec i wizjoner
I w tym miejscu kilka słów o Adolfie Traugott von Gersdorf. To postać wyjątkowa. Wyróżniał go stosunek do poddanych. Uwolnił ich od pańszczyzny, dawał pracę, pomagał w latach kryzysu. Ale przede wszystkich był naukowcem. Na Uniwersytecie w Lipsku studiował historię naturalną, ekonomię, fizykę, geologię oraz historię literatury. W pałacu urządził laboratorium, gdzie pracował nad elektrycznością. Sprowadził i kazał zbudować kilka maszyn elektrostatycznych. Wielkie nadzieje pokładał w wykorzystaniu elektryczności w medycynie i pod tym kątem przeprowadził wiele eksperymentów.
Zielony domek
W ogrodzie powstał specjalny pawilon zwany Zielonym Domkiem. Nazwa prawdopodobnie pochodziła od koloru dachu, ale może chodziło o to, że budynek znajdował się na końcu ogrodu i był zatopiony w zieleni. Jeden z eksperymentów prawie przepłacił życiem. Podczas burzy 27 października 1800 roku udało mu się ściągnąć uderzenie pioruna. Tu warto wspomnieć, że w pałacu założył piorunochrony. Na te czasy była to olbrzymia innowacja. Zielony Domek dotrwał do naszych czasów, ale jest w opłakanym stanie.
Wieża Mon Plaisir
Adolf Traugott von Gersdorf interesował się również astronomią i prowadził obserwacje nieba. W tym celu na pobliskim wzgórzu zbudował wieżę. Nazwał ją Mon Plaisir, co oznacza Moja Przyjemność. Prawda, że świetna nazwa? Doskonale obrazuje, czym dla właściciela majątku była nauka. W przeszłości wieża kilka razy zmieniała właściciela. W XIX wieku, kiedy intensywnie rozwijała się turystyka, urządzono tu punkt widokowy. Zmieniono również nazwę na Wieżę Wilhelma. Obok znajdowała się karczma. Dzisiaj z wieży niewiele zostało. W lesie na zboczu wzgórza z trudem ją odnajdujemy. Kawał ciekawej historii odchodzi w zapomnienie.
Ruiny kościoła granicznego
Tak nazywano kościoły, do których przyjeżdżali wierni z terenów, gdzie nie było wolności wyznaniowej. Dla ewangelików w czasie kontrreformacji był to jedyny sposób, by uczestniczyć w nabożeństwie. Kościół w Pobiednej w stylu gotyckim zbudowano w XIV wieku, ale w latach 1687 – 1692 go przebudowano. Wtedy też powstała wieża. Po II wojnie kościół popadał w coraz większą ruinę. Dzisiaj pozostała tylko wieża. Część zabytkowego wyposażenia trafiła do Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Obok ruin kościoła znajduje się cmentarz parafialny. Najstarsze epitafia pochodzą z XVIII wieku. Warto je obejrzeć. Niestety dla fanów zabytków to trudny spacer. Zniszczenia są duże.
Domy przysłupowe
To tradycyjny typ domu rozpowszechniony na Łużycach. Dom składa się z części mieszkalnej i gospodarczej, ale są one posadowione na osobnych fundamentach. To umożliwiało pracę maszyn tkackich. Drgania nie były przenoszone na część mieszkalną. I tu ciekawostka. Część mieszkalna była wykonana z drewna, a gospodarcza murowana. W okolicy Pobiednej takich domów oglądaliśmy wiele. W pobliskiej wsi Giebułtów znajduje się prawdopodobnie najstarszy w Polsce tego typu dom. Na przełomie lat 1508/1509 przebywał w nim dominikanin Johann Tetzel, który wsławił się sprzedażą odpustów za grzechy jeszcze niepopełnione. Takie praktyki zainspirowały Marcina Lutra do działania. Właściciele zabytkowych domów przysłupowych narzekają, że nie mają żadnej pomocy od państwa. Tymczasem w Czechach i w Niemczech mogą liczyć na wsparcie techniczne i finansowe. W okolicy widzieliśmy mnóstwo domów przysłupowych, które zamieniają się w ruinę lub przeszły remont i zatraciły swój historyczny walor. Zrekonstruowany dom przysłupowy może każdy podziwiać w Świeradowie-Zdroju na głównym deptaku. Co prawda w sezonie tonie on przysłonięty przez pobliskie stragany, ale zawsze warto przystanąć i go zobaczyć.
Dziękujemy za inspirację i noclegi w Agroturystyka doWoli. Świetne miejsce!